Nazywają mnie Bramkarzem

©Shutterstock

Rodzicielstwo to podstępny drań. Porusza się. Przesuwa się. Wprowadza w błąd. Gdy tylko wydaje ci się, że masz nad nim kontrolę, zamienia się w pył w twoich rękach, przesypując się przez twoje zbyt pewne siebie palce.

Pozostawia cię zdenerwowanego. Marzysz o powtórce. To robi z ciebie głupca. Jestem rodzicem od zaledwie 12 lat. A jednak wiem, że jest to zwinna minka, jaką jest.

Kiedy myślę o tym, jakim chcę być rodzicem, wyobrażam sobie scenę z filmu. Jak Diane Keaton w "The Family Stone". Tak kochająca, jak ona jest kochana. Pełna współczucia i radości. Promienieje w towarzystwie swojego męża i dzieci. Scena przy stole? Wzrusza mnie. Za każdym razem. Za każdym razem. To. Dostaje. Mnie.

Ale życie nie jest jak film. Stół obiadowy w moim domu przypomina bardziej scenę z Animal House niż The Family Stone. Nie ma nic romantycznego w rodzinnym obiedzie. Prawdziwe życie to banda rozwydrzonych dzieciaków wokół stołu, które robią pierdzące odgłosy swoimi pachami. Mówią rzeczy takie jak: "Twój klops jest obrzydliwy" i "Kiedy tata wróci do domu? Jest zabawniejszy od ciebie", "Nigdy nie pamiętam, co się stało w szkole, dlaczego zawsze o to pytasz?" i "Nienawidzę codziennej matematyki".

Oh...czekaj, to ostatnie stwierdzenie było moje.

Widzieliście kiedyś "Druhny"? Pamiętacie fragment, w którym Rita mówi o swoich trzech chłopcach? Cóż, jesteśmy prawie tam. Właściwie, może nawet tam jesteśmy, ale mogę być trochę w zaprzeczeniu. Obrzydliwa część pojawiła się, nieproszona, na moim progu. Zapach, który wypełniał mój dom i definiował moją pierwszą dekadę rodzicielstwa, zniknął.

Nie zostało ani śladu pudru dla dzieci.

Pachy przemykające obok mnie pachną jak hoagies.

Trampki zostawione przy drzwiach wejściowych cuchną jak padlina, którą pozostawiono na słońcu na kilka dni.

Prysznic trwa wieczność.

Kiedy przekopuję się przez stosy brudnej bielizny, żeby znaleźć i wyprać całkowicie przecenione i szczerze mówiąc brzydkie skarpetki Nike Elite, które są wściekłe wśród chłopców z gimnazjum, znajduję ścierki. Oy. Czy mój nos wyczuwa zapach szamponu, kiedy chłopcy wychodzą spod prysznica? Nie. Nie chcę wiedzieć, co się tam dzieje. Nie muszę wiedzieć, co się tam dzieje. To dlatego Bóg umieścił drzwi w łazienkach, żeby zachować trochę tajemniczości w domu. Jeśli moi chłopcy mogliby być trochę mniej europejscy w kwestii tego, jak często myją się szamponem, byłabym super zadowolona.

Mówię rzeczy, których nigdy nie myślałam, że będę musiała powiedzieć na głos. Rzeczy takie jak: "Myślę, że to zły pomysł, aby być nago w tym samym pokoju z kotem."

I, "Proszę, odsuń nos od policzków brata. Wkrótce poczujesz tego bąka".

I: "Tańczenie nago na stole śniadaniowym wygląda jak zabawa. Ale takie wymachiwanie męskimi klejnotami jest w większości kręgów uważane za niestosowne. Nie chcę też, żeby twój penis znalazł się w pobliżu mojego smoothie z awokado".

Czy dorastałeś oglądając "The Cosby Show"? Pamiętasz, jak Heathcliff Huxtable groził swoim dzieciom: "Sprowadziłem cię na ten świat i zabiorę cię z niego"? Twoi rodzice śmiali się, a ty myślałeś: "Nie rozumiem tego. Mama i tata się śmieją. Ja powinienem się śmiać, więc będę się śmiał, ale nie rozumiem. Oficjalnie jesteśmy na miejscu. I, S.O.B. po czterokroć, rozumiem to. W rzeczy samej. Rozumiem.

W rodzicielstwie nie ma nagrodzonych scenariuszy. Jesteś tylko ty, twoje dzieci i wielkie nieoczekiwane. Co one zrobią? I co, modlitwa powiedzieć, będzie powiedzieć w odpowiedzi?

Właśnie w zeszłym tygodniu usiadłem naprzeciwko stołu obiadowego z Waldorfem i powiedziałem mu rzeczy, których nigdy nie wyobrażałem sobie, że mógłbym powiedzieć mojemu dziecku.

"Słuchaj mnie, i słuchaj mnie dobrze", syczałam, szturchając palcem w jego kierunku, aby wbić mój punkt do domu.

"Zachowujesz się jak kolosalny kutas. Twoja postawa jest gówno. Miałeś lepiej odwrócić, albo kiedy twój ojciec wraca do domu z pracy, on będzie kurwa JACK cię".

Co takiego? Walnąć cię? Jak porwanie samochodu? A jak duża jest różnica między zachowaniem jak zwykły kutas, a zachowaniem jak kolosalny kutas? Czy to da się zmierzyć?

Ale byłem na fali. A mamy nie da się powstrzymać, kiedy jest nawalona...

"Spójrz na moją twarz," powiedziałem. "Jestem strażnikiem bramy. Każda decyzja, która jest podejmowana w tym domu musi przejść przeze mnie. Jeśli natychmiast nie zmienisz swojego nastawienia, usunę wszystko, co zabawne z twojego życia. Mogę to zrobić. Ponieważ to ja jestem Bramkarzem. I kontroluję wszystkie rzeczy. Te zabawne rzeczy. I te niefajne rzeczy... wszystkie rzeczy. Kontroluję je wszystkie."

We wszystkich hollywoodzkich wizjach siebie jako matki, ani razu nie zamarzyłam o tym, żeby przekląć mojego najstarszego syna. Albo grozić mu fizycznie w imieniu mojego męża. A już szczególnie nie wyobrażałam sobie siebie sięgającej w głąb 1984 roku, by wcielić się w postać z Pogromców duchów.

Czy Diane Keaton to robi? Nie, ona nie. Najwyraźniej ja tak.

Jestem trochę zaniepokojona tą nową fazą rodzicielstwa, w którą wkraczamy w moim domu. Jeszcze nawet nie zaczęliśmy prowadzić samochodu. Albo seksting. Albo prowadzenia samochodu podczas sekstingu.

Jedno jest pewne: ten rodzicielski koncert jest trudny. To nie jest tak, jak przedstawiają to w filmach. Wiem o tym. Ponieważ...

Jestem tylko dziewczyną.

Stojącą przed czterema chłopcami.

Prosząc ich o zrobienie siusiu z pewną precyzją.