10 pierwszych kroków dziecka, których już nigdy nie będziesz chciała doświadczyć

Dzieci dorastają zbyt szybko.

Prawdopodobnie nie mówię wam nic, czego byście nie wiedzieli, chyba że dzisiaj przydarzył wam się jeden z tych dni, w których zastanawiacie się, jak długo jeszcze ten dzieciak będzie musiał się wyprowadzić i znaleźć pracę? W takie dni wydaje się, że one nigdy nie dorosną.

Wczoraj wieczorem, gdy patrzyliśmy, jak Maddie chodzi i zmienia się w dorosłą na naszych oczach, Gerry zapytał mnie: "Gdyby nauka wymyśliła sposób na zatrzymanie procesu starzenia się, czy chciałabyś mieć więcej dzieci?".

Moja odpowiedź, po tym jak przestałam się śmiać, brzmiała: "Do diabła. Nie." Co na początku trochę mnie zaskoczyło, że jestem tak pewna, że skończyłam z rodzeniem dzieci. Ale kiedy zapytał mnie dlaczego, odpowiedź przyszła dość łatwo. Coś o dziewięciu miesiącach fizycznego dyskomfortu, po których następuje rozdzierający mózg, potworny ból, a także coś o braniu oddechu pomiędzy krzykami tylko po to, by usłyszeć od lekarza: "Nie mogę dojść do tego, skąd się bierze ta cała krew", podczas gdy 12 000 watowa wiązka światła oświetla twoje podbrzusze dla publiczności w szpitalu pedagogicznym.

Mimo to element tej pewności, ostateczności, strasznie mnie zasmuca. Maddie ma już 18 miesięcy - koniec z pierwszymi uśmiechami, pierwszymi krokami, pierwszym grymasem na twarzy zrobionym przy pierwszym skosztowaniu pierwszej miski tego obrzydliwego kleiku z płatków ryżowych.

*sniff*

Ale za każdym razem, gdy zaczynam się rozczulać i sentymentalizować, przypominam sobie, że są INNE pierwsze chwile związane z dzieckiem, z którymi już nigdy nie będę musiała się zmierzyć.


1. Pierwszy rzut plwociny, który wymaga, aby wszyscy weszli do wanny. Natychmiast. Całkowicie ubrani.

2. Pierwszy zaschnięty, chrupiący kikut pępowiny, który unosi się luzem w piżamie.

3. Pierwszy telefon do Poison Control.

4. Pierwszy raz, gdy operator kontroli zatruć śmieje się z ciebie, gdy mówisz: "Moje dziecko zjadło pastę do pupy".

5. Pierwsze poważne wyjście na miasto bez torby na pieluchy i wynikająca z tego pielucha MacGyvered ze skarpetkami i taśmą elektryczną, założona podczas próby niedotykania żadnych powierzchni w publicznej toalecie.

6. Pierwszy kolczyk w obręczy bezceremonialnie usunięty nagłym szarpnięciem przez karmiące niemowlę.

7. Pierwsza eksplozja pieluszki, która wymaga rozebrania, wyprania i odkażenia całego pack-n-play.

8. Pierwsze zauważenie dwóch ogromnych mokrych plam z przodu koszuli... po kilkugodzinnym pobycie w miejscu publicznym.

9. Pierwsza noc straconego snu z powodu płaczu dziecka przez 7 godzin z rzędu, kończąca się nagle tym, że dziecko zasypia spokojnie na pięć minut przed twoim alarmem.

10. Pierwsze spóźnione zabezpieczenie przed dziećmi; zainstalowanie zatrzasku w szafce na przewijaku natychmiast po znalezieniu dziecka siedzącego szczęśliwie w środku erupcji dziecięcego pudru.

Widzisz? Już czuję się mniej smarkata. Chyba powinnam zmienić ten tytuł na 10 pierwszych kroków dziecka, których bardzo się cieszę, że już więcej nie będę robić. W końcu wciąż mamy tu dziecko. Jeszcze nie jest za późno, żeby zjadła trochę pasty do masła.